Siła miłości
Często
zastanawiamy się, czym jest życie? Jaki ma sens? Dla jednych to wieczna zabawa,
żart, inni sądzą, że to nieodkryta przez nikogo tajemnica, a jeszcze inni myślą
o nim jako o wielkiej ironii losu. Niektórzy widzą je we wszystkich możliwych
barwach, a inni w szarościach. Ale co może nadać mu kolorów? Miłość! Miłość
jest najpiękniejszą rzeczą na świecie. To ona nadaje życiu sens, sprawia, że
patrzymy na świat przez różowe okulary, a w brzuchu fruwają nam motyle. Ale czy
można się zmienić z miłości? Ocenicie to po przeczytaniu tej historii.
Historii, której strzała Amora trafiła pewną osobę w najmniej oczekiwanym
momencie.
Zalanymi słońcem ulicami Buenos Aires szła pewna dziewczyna.
Wysoka, szczupła szesnastolatka o blond włosach, przenikliwych, piwnych oczach
i twarzy anioła. Stawiała pewnie nogi i jak zwykle miała dumnie podniesioną
głowę. Wyglądała na miłą. Ale nie dajmy się zwieść pozorom. Ten, kto choć trochę
znał panienkę Ludmiłę Ferro, wiedział, jaka jest. Na wszystkich zawsze patrzyła
z góry, cechowała ją oschłość i brak empatii. Pięknie śpiewała i tańczyła, a
jej rodzice byli milionerami. Uwielbiała być w centrum uwagi i knuć różne
intrygi. Przyjaciół traktowała jak służących. Miała się za wielką gwiazdę i nie
cierpiała gdy ktoś próbował ją przyćmić. Jednak pod tą maską samolubnej
złośnicy kryła się dobra i wrażliwa dziewczyna. Czy pozna kiedyś osobę, która
pomoże wyjść na zewnątrz dobrej Ludmile?
A teraz przenieśmy się do Rzymu. Na lotnisku w stolicy
Włoch, na niebieskim krześle siedzi chłopak słuchający muzyki. Federico
Pasquarelli, bo tak się nazywał, czekał na samolot lecący do Buenos Aires. Tak, po dziesięciu
latach wracał do rodzinnego miasta. Jego dość zamożni rodzice postanowili się
przeprowadzić. W tym mieście musiał zostawić wielu przyjaciół, co bardzo go
zasmuciło. Ten siedemnastolatek był powodem westchnień wielu dziewczyn. Zresztą
nie ma się co dziwić, wyglądał jak młody bóg. Oczy o kolorze gorącej czekolady,
ciemne włosy z wiecznie postawioną na żel grzywką, do tego był właścicielem
pięknego uśmiechu. Tak więc zabawny, pomocny i zawsze skory do żartów
nastolatek kierował swe kroki do samolotu z myślą, że będzie dobrze. Może nawet spotka prawdziwą miłość?
A tymczasem Ludmiła wróciła do domu po kolejnym ciężkim dniu
w szkole muzycznej. Miała przeczucie, że już niedługo coś się wydarzy, nie
wiedziała tylko co. Postanowiła się nad tym nie zastanawiać. Z uczuciem
lekkości opadła na swoje łóżko i zaczęła bawić się kolorowymi bransoletkami.
Rozmarzyła się. Ona naprawdę nie chciała być taka zła, po prostu bała się, że
inni nie zaakceptują jej prawdziwego ja. Z tego stanu wybudził ją dzwonek do
drzwi. Zdenerwowana poszła otworzyć. Zobaczyła chłopaka o oczach w kolorze
mlecznej czekolady. Nie wiedziała co
powiedzieć, jej serce zabiło szybciej, a na ustach wykwitł prześliczny uśmiech.
Postanowiła się jednak opamiętać i zapytała wyniośle:
-Czego chcesz?
-Część, jestem Fede i niedawno wprowadziłem się do domu naprzeciwko. Chciałem poznać sąsiadów -rzucił
z uśmiechem. Jego głos brzmiał tak pięknie.
-Mam na imię Ludmiła -powiedziała, na co on wyciągnął rękę, a ona niepewnie ją
uścisnęła.
-Dobra, to ja muszę już iść. Może spotkamy się jeszcze kiedyś? -spytał.
-Może- odpowiedziała, postanowiła być dla niego miła choć sama nie wiedziała
dlaczego.
-Pa!- odrzekł, po czym odszedł, a ona widziała już tylko tył jego głowy.
Po zapoznaniu się z innymi mieszkańcami swojej ulicy
Federico wrócił do domu. Nie mógł przestać myśleć o pięknej blondynce, miał
przeczucie, że skrywa jakąś tajemnicę. Poza tym zachowywała się dziwnie:
najpierw była wesoła, potem oschła i niepewna, a na koniec sympatyczna. Chociaż
bardzo się starał, nie mógł wyrzucić jej ze swojej głowy. Czyżby się zakochał? Tego
nie wiedział. Wiedział jednak, że chce jej pomóc. Zasnął zastanawiając się nad
tym.
Szesnastolatka obudziła się w szampańskim nastroju. Nie
wiedziała dlaczego, ale po paru sekundach zrozumiała. Ona chyba się zakochała!
Stała w osłupieniu, ale po chwili pomyślała, że może on pomoże jej się zmienić.
Po zjedzeniu śniadania oraz wykonaniu porannych czynności wyszła do szkoły. Postanowiła przeprosić tych, których skrzywdziła. Chciała się stać
się lepsza. Dla niego.
Siedemnastolatek otworzył oczy i od razu przypomniał mu się
jego sen. Stał na scenie. Występował przed publicznością w teatrze. Grał na
gitarze i śpiewał. W drugiej zwrotce dołączyła do niego jakaś osoba. Była to
Ludmi! Marzył, aby wydarzyło się to naprawdę. Energicznie wstał z łóżka i ruszył
do łazienki. Chciał dobrze wyglądać pierwszego dnia szkoły. Miał też nadzieję,
że ją spotka. Teraz wiedział. Kochał ją.
Argentynka pchnęła kolorowe drzwi i weszła do środka. Szła
korytarzem i obdarzała uśmiechem każdą miniętą osobę. Ludzie przypatrywali się
temu zdziwieni i szeptali między sobą. Nawet jej najlepsza przyjaciółka Cami
zapytała, czy coś się stało.
-Stało, posłuchaj mnie, ja wiem, że wyrządziłam ci wiele złych rzeczy. Dlatego
chciałabym cię przeprosić. Wybaczysz
mi?- rzekła szczerze.
-Tak. Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam! -odparła.
- Muszę też cię o coś zapytać. Pomożesz mi się zmienić?- spytała.
-Oczywiście, że tak!- odpowiedziała szybko, po czym wzięła ją pod ramię i razem
poszły na lekcje. Lu była szczęśliwa.
Fede wszedł do sali, gdzie nauczycielka przedstawiła go jego
nowym kolegom. Zamarł, kiedy zobaczył
panienkę Ferro siedzącą pod oknem i wesoło rozmawiającą z rudowłosą
dziewczyną. Postanowił trochę się o niej dowiedzieć. Wszyscy mówili na jej
temat same okropne rzeczy. Czy ona naprawdę była aż taka zła? Zdanie zmienił
dopiero po rozmowie z Camilą. Opowiedziała mu wszystko o owej blondynce. Dodała
też, że zakochała się ona w swym nowym sąsiedzie. Czy to nie sen? Nie. To
prawda. Pragnął jej pomóc.
W jej klasie jest nowy uczeń. I to nie byle jaki. To
Federico-chłopak, który skradł jej serce. Cami gdzieś zniknęła, a ona usiadła
na parapecie i wgryzła się w jabłko. Po chwili ktoś ją zawołał. Odwróciła się i
zobaczyła piękne, czekoladowe oczy, uśmiechnęła się.
-Chcę ci pomóc- powiedział.
-W czym?- zdziwiła się.
-W zmianie na lepsze- odparł.
-Co? Skąd ty to wiesz?- spytała zszokowana.
-Od Camili, ale jest jeszcze coś o czym muszę ci powiedzieć- rzekł poważnie, a
serce zbiło jej szybciej.
- Co?- zapytałam zdenerwowana.
-Kocham cię. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia- odpowiedział, a
ona czuła, że mówi prawdę.
- Ja… Ja… też cię kocham Federico, ale na pewno mi pomożesz?- zadała pytanie
czując motyle w brzuchu. Jej szary świat zaczął nabierać kolorów.
-Tak, nigdy cię nie opuszczę- powiedział, a ona wpadła mu w ramiona. Po chwili
ich usta złączyły się w pocałunku. Wreszcie byli szczęśliwi. Wierzyli, że teraz
wszystko się ułoży.
Tak właśnie kończy się ta historia. Dowodzi ona, że miłość
ma wielką moc. Dużo większą niż możemy sobie wyobrazić. Mówi też o tym, Ze
powinniśmy być sobą i nie wstydzić się tego, kim jesteśmy. Ta dwójka spotkała
się przypadkiem. Ten przypadek zmienił ich życie na lepsze. Ludmiła zdjęła
swoją maskę, co wyszło jej na dobre. Ale jestem prawie pewna, że gdyby nie
Federico, to nadal byłaby złośnicą. A on odnalazł to, o czym marzył. Zawsze trzeba mieć nadzieję,
być sobą i wierzyc w siłę miłości.
###########################################################
Tak jak obiecałam jest.
Rozdział jutro.
Proszę o komentarze.
Misia