expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 27 września 2014

Os- Siła Miłości- Fedemiła

Siła miłości
            Często zastanawiamy się, czym jest życie? Jaki ma sens? Dla jednych to wieczna zabawa, żart, inni sądzą, że to nieodkryta przez nikogo tajemnica, a jeszcze inni myślą o nim jako o wielkiej ironii losu. Niektórzy widzą je we wszystkich możliwych barwach, a inni w szarościach. Ale co może nadać mu kolorów? Miłość! Miłość jest najpiękniejszą rzeczą na świecie. To ona nadaje życiu sens, sprawia, że patrzymy na świat przez różowe okulary, a w brzuchu fruwają nam motyle. Ale czy można się zmienić z miłości? Ocenicie to po przeczytaniu tej historii. Historii, której strzała Amora trafiła pewną osobę w najmniej oczekiwanym momencie.
         Zalanymi słońcem ulicami Buenos Aires szła pewna dziewczyna. Wysoka, szczupła szesnastolatka o blond włosach, przenikliwych, piwnych oczach i twarzy anioła. Stawiała pewnie nogi i jak zwykle miała dumnie podniesioną głowę. Wyglądała na miłą. Ale nie dajmy się zwieść pozorom. Ten, kto choć trochę znał panienkę Ludmiłę Ferro, wiedział, jaka jest. Na wszystkich zawsze patrzyła z góry, cechowała ją oschłość i brak empatii. Pięknie śpiewała i tańczyła, a jej rodzice byli milionerami. Uwielbiała być w centrum uwagi i knuć różne intrygi. Przyjaciół traktowała jak służących. Miała się za wielką gwiazdę i nie cierpiała gdy ktoś próbował ją przyćmić. Jednak pod tą maską samolubnej złośnicy kryła się dobra i wrażliwa dziewczyna. Czy pozna kiedyś osobę, która pomoże wyjść na zewnątrz dobrej Ludmile?
         A teraz przenieśmy się do Rzymu. Na lotnisku w stolicy Włoch, na niebieskim krześle siedzi chłopak słuchający muzyki. Federico Pasquarelli, bo tak się nazywał, czekał na samolot  lecący do Buenos Aires. Tak, po dziesięciu latach wracał do rodzinnego miasta. Jego dość zamożni rodzice postanowili się przeprowadzić. W tym mieście musiał zostawić wielu przyjaciół, co bardzo go zasmuciło. Ten siedemnastolatek był powodem westchnień wielu dziewczyn. Zresztą nie ma się co dziwić, wyglądał jak młody bóg. Oczy o kolorze gorącej czekolady, ciemne włosy z wiecznie postawioną na żel grzywką, do tego był właścicielem pięknego uśmiechu. Tak więc zabawny, pomocny i zawsze skory do żartów nastolatek kierował swe kroki do samolotu z myślą, że będzie dobrze.  Może nawet spotka prawdziwą miłość?
         A tymczasem Ludmiła wróciła do domu po kolejnym ciężkim dniu w szkole muzycznej. Miała przeczucie, że już niedługo coś się wydarzy, nie wiedziała tylko co. Postanowiła się nad tym nie zastanawiać. Z uczuciem lekkości opadła na swoje łóżko i zaczęła bawić się kolorowymi bransoletkami. Rozmarzyła się. Ona naprawdę nie chciała być taka zła, po prostu bała się, że inni nie zaakceptują jej prawdziwego ja. Z tego stanu wybudził ją dzwonek do drzwi. Zdenerwowana poszła otworzyć. Zobaczyła chłopaka o oczach w kolorze mlecznej czekolady. Nie wiedziała  co powiedzieć, jej serce zabiło szybciej, a na ustach wykwitł prześliczny uśmiech. Postanowiła się jednak opamiętać i zapytała wyniośle:
-Czego chcesz?
-Część, jestem Fede i niedawno wprowadziłem się do domu       naprzeciwko. Chciałem poznać sąsiadów -rzucił z uśmiechem. Jego głos brzmiał tak pięknie.
-Mam na imię Ludmiła -powiedziała, na co on wyciągnął rękę, a ona niepewnie ją uścisnęła.
-Dobra, to ja muszę już iść. Może spotkamy się jeszcze kiedyś? -spytał.
-Może- odpowiedziała, postanowiła być dla niego miła choć sama nie wiedziała dlaczego.
-Pa!- odrzekł, po czym odszedł, a ona widziała już tylko tył jego głowy.
         Po zapoznaniu się z innymi mieszkańcami swojej ulicy Federico wrócił do domu. Nie mógł przestać myśleć o pięknej blondynce, miał przeczucie, że skrywa jakąś tajemnicę. Poza tym zachowywała się dziwnie: najpierw była wesoła, potem oschła i niepewna, a na koniec sympatyczna. Chociaż bardzo się starał, nie mógł wyrzucić jej ze swojej głowy. Czyżby się zakochał? Tego nie wiedział. Wiedział jednak, że chce jej pomóc. Zasnął zastanawiając się nad tym.
         Szesnastolatka obudziła się w szampańskim nastroju. Nie wiedziała dlaczego, ale po paru sekundach zrozumiała. Ona chyba się zakochała! Stała w osłupieniu, ale po chwili pomyślała, że może on pomoże jej się zmienić. Po zjedzeniu śniadania oraz wykonaniu porannych czynności  wyszła do szkoły. Postanowiła przeprosić  tych, których skrzywdziła. Chciała się stać się lepsza. Dla niego.
         Siedemnastolatek otworzył oczy i od razu przypomniał mu się jego sen. Stał na scenie. Występował przed publicznością w teatrze. Grał na gitarze i śpiewał. W drugiej zwrotce dołączyła do niego jakaś osoba. Była to Ludmi! Marzył, aby wydarzyło się to naprawdę. Energicznie wstał z łóżka i ruszył do łazienki. Chciał dobrze wyglądać pierwszego dnia szkoły. Miał też nadzieję, że ją spotka. Teraz wiedział. Kochał ją.
         Argentynka pchnęła kolorowe drzwi i weszła do środka. Szła korytarzem i obdarzała uśmiechem każdą miniętą osobę. Ludzie przypatrywali się temu zdziwieni i szeptali między sobą. Nawet jej najlepsza przyjaciółka Cami zapytała, czy coś się stało.
-Stało, posłuchaj mnie, ja wiem, że wyrządziłam ci wiele złych rzeczy. Dlatego chciałabym cię przeprosić.  Wybaczysz mi?- rzekła szczerze.
-Tak. Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam! -odparła.
- Muszę też cię o coś zapytać. Pomożesz mi się zmienić?- spytała.
-Oczywiście, że tak!- odpowiedziała szybko, po czym wzięła ją pod ramię i razem poszły na lekcje. Lu była szczęśliwa.
         Fede wszedł do sali, gdzie nauczycielka przedstawiła go jego nowym kolegom. Zamarł, kiedy zobaczył  panienkę Ferro siedzącą pod oknem i wesoło rozmawiającą z rudowłosą dziewczyną. Postanowił trochę się o niej dowiedzieć. Wszyscy mówili na jej temat same okropne rzeczy. Czy ona naprawdę była aż taka zła? Zdanie zmienił dopiero po rozmowie z Camilą. Opowiedziała mu wszystko o owej blondynce. Dodała też, że zakochała się ona w swym nowym sąsiedzie. Czy to nie sen? Nie. To prawda. Pragnął jej pomóc.
         W jej klasie jest nowy uczeń. I to nie byle jaki. To Federico-chłopak, który skradł jej serce. Cami gdzieś zniknęła, a ona usiadła na parapecie i wgryzła się w jabłko. Po chwili ktoś ją zawołał. Odwróciła się i zobaczyła piękne, czekoladowe oczy, uśmiechnęła się.
-Chcę ci pomóc- powiedział.
-W czym?- zdziwiła się.
-W zmianie na lepsze- odparł.
-Co? Skąd ty to wiesz?- spytała zszokowana.
-Od Camili, ale jest jeszcze coś o czym muszę ci powiedzieć- rzekł poważnie, a serce zbiło jej szybciej.
- Co?- zapytałam zdenerwowana.
-Kocham cię. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia- odpowiedział, a ona czuła, że mówi prawdę.
- Ja… Ja… też cię kocham Federico, ale na pewno mi pomożesz?- zadała pytanie czując motyle w brzuchu. Jej szary świat zaczął nabierać kolorów.
-Tak, nigdy cię nie opuszczę- powiedział, a ona wpadła mu w ramiona. Po chwili ich usta złączyły się w pocałunku. Wreszcie byli szczęśliwi. Wierzyli, że teraz wszystko się ułoży.
         Tak właśnie kończy się ta historia. Dowodzi ona, że miłość ma wielką moc. Dużo większą niż możemy sobie wyobrazić. Mówi też o tym, Ze powinniśmy być sobą i nie wstydzić się tego, kim jesteśmy. Ta dwójka spotkała się przypadkiem. Ten przypadek zmienił ich życie na lepsze. Ludmiła zdjęła swoją maskę, co wyszło jej na dobre. Ale jestem prawie pewna, że gdyby nie Federico, to nadal byłaby złośnicą. A on odnalazł to,   o czym marzył. Zawsze trzeba mieć nadzieję, być sobą i wierzyc w siłę miłości.


 ###########################################################
Tak jak obiecałam jest.
Rozdział jutro.
Proszę o komentarze.
Misia 

1 komentarz :