expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 17 lipca 2017

Niespodziaka!


Hej, jest tu ktoś jeszcze?
Jeśli tak, to....
Musisz wiedzieć, że Misia powróciła, tym razem na Wattpada.
Jeśli, więc nie masz dość mojej twórczości i to czytasz, zapraszam 
Historia, w której wszystko wymyśliłam od podstaw, nie wzorując się na niczym, 
chociaż jeden z głównych bohaterów ma na imię... Diego :-*
Besos - Misia <3

środa, 15 lipca 2015

Czas na...

Witajcie kochani!
Naprawdę bardzo długo walczyłam sama ze sobą, ale....
Sami widzicie, że ostatnio coraz dłużej musicie czekać na rozdziały,
 a one same są krótkie i mało ciekawe.
Chodzi o to, że coraz trudniej jest mi pisać tą historię.
I właśnie dlatego....
Jest to post pożegnalny...
Historia nie zostanie dokończona, nie napiszę też epilogu.
Niech każdy z was sam dopisze swoje zakończenie...
Bardzo przepraszam....
Ale wiem, że tak trzeba.
Chciałam wam przede wszystkim podziękować.
Misia Ferro powstała prawie rok temu....
Chcę abyście wiedzieli, że to wam zawdzięczam to kim teraz jestem.
Dzięki waszym komentarzom, ciepłym słowom....
Dzięki temu stałam się lepszą i silniejszą wersją samej siebie.
Dzięki Wam uwierzyłam w siebie.
Zaczęłam wierzyć, że mogę coś robić dobrze.
Uwierzyłam w moje możliwości.
 To nie znaczy, że kończę z  pisaniem.
Postanowiłam, już pod innym pseudonimem stworzyć blog z recenzjami książek
 i drugi z moimi przemyśleniami, opiniami.
Jeśli będziecie chcieli tam zajrzeć...
Kiedy tylko one powstaną wpiszę  w poście linki...
Dziękuję.
Przepraszam.
Pa Miśki ;-*
Wasza <3
Misia Ferro ;-*

niedziela, 28 czerwca 2015

~Wszystko się zmieniło~Misja 12~

Uwaga! Edward je Kaszę z Mandarynką, Bananem, ale usiadła na niej Mucha! 
Dedykuję wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie (osobne dedykacje pod kolejnymi misjami)


Ludmiła

-Jak to? Mieszkasz z nią?-spytał Nicolas.
-Niestety tak....-poczułam, że Fede chwycił moją dłoń, zapewne chciał dodać mi otuchy.
-Nie możesz wrócić do domu-powiedział stanowczo Diego.
-Ale...-chciałam się sprzeciwić.
-On ma rację-poparł go Fede.
-Nie chodzi o to. Tam są moje wszystkie rzeczy!
-No tak.... Mam pomysł-dołączył się Leon.
-Jaki?-zapytałam.
-Będziemy obserwować dom. Jak tylko Priscilla stamtąd wyjdzie szybko wejdziemy, zgarniemy twoje rzeczy i się zwiniemy. Przy okazji zainstalujemy parę kamer.
-Wow, Kosa jak chcesz to potrafisz coś wymyślić!-zaśmiał się Snajper, 
a Leon dał mu kuksańca w bok.
-Ok. To ja i Damien pojedziemy po kamery, a Żyleta, Snake, Kosa i Młoda niech szykują się do wyjścia. Snajper i Czarna zostaną tutaj i będą wszystko monitorować.
Wszystko jasne?-spytał Nico.
-Tak!-krzyknęliśmy wyrzucając pięści w górę.
Po chwili szefowie wyszli zostawiając nas samych w willi chłopaków.
Wzięłam od dziewczyn swój kostium i skoczyłam z Fede do łazienki, aby się przebrać.
On wyciągnął ze swojej szafy czarne dresy i czarny T-shirt.
Bez problemu zdjął z siebie ciuchy i zostając w samych bokserkach zaczął układać grzywkę.
Po chwili zobaczył w lustrze moje zmieszane spojrzenie.
Odwrócił się i uniósł pytająco brew.
Zarumieniłam się.
On podszedł do mnie i nic nie mówiąc założył mi za ucho kosmyk włosów.
Spuściłam wzrok.
Federico chwycił mój podbródek i zmusił mnie, abym na niego spojrzała.
-Co jest?-wyszeptał.
-Em... Mógłbyś się odwrócić?-zarumieniłam się jeszcze bardziej.
-No pewnie.-odwrócił się tyłem do lustra i podszedł do ściany, a ja w tym czasie szybko się przebrałam.
-Już możesz patrzeć-zakomunikowałam. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował.
-Mam nadzieję, że kiedyś przestaniesz się wstydzić-szepnął mi na ucho.
Po kilku minutach wróciliśmy do salonu, gdzie czekała już cała reszta.
-Ok. Fran i Diego, wy idziecie do pomieszczenia kontrolnego razem z nami, a cała reszta bierze furgonetkę i jedzie do domu Lu.-po tych słowach poszliśmy do vana. Całą drogę odbyliśmy w milczeniu. Zaparkowaliśmy pod lasem niedaleko mojego osiedla, po czym pobiegliśmy w kierunku mojego domu. Czekaliśmy skryci w krzakach. Nagle usłyszałam jej głos. Zamarłam.
-Co? Przecież wasi synowie zabrali ze sobą tą sukę. Jak to nikt nie dotarł? Już ja się z nią rozprawię. Niewdzięczna dziwka.-po chwili odebrała kolejny telefon-Nicole? Tak skarbie już po ciebie jadę. Zajmiesz pokój tej suki. Co z Ludmiłą? Oddamy ją do domu publicznego, oczywiście.-łzy napłynęły do moich oczu. Po chwili Priscilla odjechała. Razem z resztą ekipy weszliśmy przez okno. Ja i Vilu poszłyśmy do mojego pokoju. Szybko wrzucałyśmy ciuchy, buty, kosmetyki itd. do walizek. W sumie było ich 5. Chłopcy przyszli zamontować ostatnie kamery, po czym ruszyliśmy do vana.
Całą drogę czułam na plecach wzrok ekipy. W samochodzie Federico usiadł ze mną z tyłu, a nasza Leonetta zasiadła w przodzie. Skuliłam się na fotelu, a moim ciałem wstrząsnął szloch. 
Snake cały czas gładził mnie po plecach i szeptał na ucho uspokajające słowa. 
Nie pamiętam nawet, kiedy dojechaliśmy, bo zmęczona przeżyciami zasnęłam.

Leon

Ja i Młoda wzięliśmy na siebie wniesienie walizek Ludmiły i wniesienie ich do pokoju gościnnego obok sypialni Fede. On sam był zajęty wnoszeniem Lu do domu. Dziewczyna zasnęła po drodze.
Kiedy zmęczeni opadliśmy z Violą na kanapę przyszła cała reszta, oprócz Żylety.
-Co z nią?-spytała zmartwiona Violka.
-Jest lekko załamana-westchnął Włoch.
-No cóż. Nic dziwnego...-zauważył Diego.
-Co z kamerami?-spytałem.
-Wszystkie działają. Może chodźmy wszyscy do pokoju kontrolnego.-rzekła Fran.
Usiedliśmy przed ekranami. Każdy pokazywał obraz z innego pomieszczenia.
Nikogo tam nie było. Po minucie otworzyły się drzwi wejściowe.
Weszły przez nie Priscilla i Nicole.
Od razu poszły do dawnego pokoju blondynki. Kobieta wściekła się, gdy zobaczyła otwarte, puste szafy. 
-Co ta pierdolona suka sobie wyobraża?-krzyknęła.
-Przynajmniej wyrzuciła te swoje bez gustowne szmaty i zostawiła miejsce na moje stylowe ciuchy-stwierdziła Nicole.
-Już ja jej pokaże! Zadarła nie z tą osobą! Zemszczę się! Ta dziwka nie będzie miała życia! Zniszczę ją! Zrobię z jej żałosnego życia piekło!-kobieta wrzeszczała tak przez godzinę. Ja i Viola wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na taras.
-Nie wiem, jak ona sobie z tym radziła-rzuciła smętnie.
-Jest twarda.
-To tylko pozory... Wiem, że ona nie ma już siły... Parę razy myślała nawet o tym, aby się zabić...
-Naprawdę? Sprawia wrażenie zupełnie innej.
-Każdy z nas ma jakieś tajemnice.
-A ty? Masz jakieś tajemnice?-spytałem.
-No pewnie.
-Zdradzisz mi jakąś?
-Jedną z  nich jest to, że cię kocham-szepnęła, a ja złączyłem nasze usta w pocałunku.


*************************************
*************
********
*****
Misia wita was!
Tak wiem, że dłuuuugooo mnie nie było, ale powracam z nową energią!
Oceny wystawione, laptop naprawiony, więc lecimy z blogiem.
Czekam na komentarze
Next w weekend
Besos ;-*
Misia

PS Pod tym postem napiszcie, która z trzech nienagrodzonych prac dostanie nagrodę specjalną





niedziela, 7 czerwca 2015

Misia przeprasza

Przepraszam. Niestety mój laptop się zepsuł. Nie mogę go nawet włączyć, więc... Rozdział po naprawie.
Jeszcze raz przepraszam.
Misia

niedziela, 31 maja 2015

~Miejsce 1~Os konkursowy~A.~

A to najwspanialsza ze wszystkich prac.
Niesamowity pomysł <3
Myślę, że zrozumiecie dlaczego to ta praca zwyciężyła.
Komentujcie
Besos
Misia

PS Ankiete dodam za momencik! 



Historia tęczą malowana
https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEhD3FkLDbLNG7Ah9NL-Fscbhp3nrrd1b4sIOGTeZF7DONVjNJIXrbV63Y187Vbqmj-KBmVC7e_1yFDnHX6Fv5efikfC4ZPhAv-i_a1v-e_pu_P1d674qE1X6N2pNTi0CgrRJux3n7AcDA5Lc14E9ok9Ky12r_XlDYVUXcYPNC8K1Bnz=
Czerwień

            Stanęła przed ogromnym lustrem zawieszonym w holu i przyjrzała się swojemu odbiciu. Dokładnie przeanalizowała i oceniła swój stan. Wreszcie uznała, że czerwona sukienka sięgająca do kolan, ciemniejsze szpilki oraz torebka w podobnym kolorze to odpowiedni wybór na urodziny znajomej.
-  Ładnie mi? – zapytała i stanęła w progu salonu prezentując się chłopakowi. Ten uśmiechnął się szeroko i wystawił kciuk w górę, dając znak, że to co zobaczył przypadło mu do gustu. Dziewczyna fuknęła poirytowana, że nawet się nie odezwał. Usiadła obok niego na karmazynowej kanapie, uważając na wcześniej wyprasowane ubranie.
- Wychodzisz gdzieś? Mieliśmy oglądać filmy. – posmutniał i wskazał na stertę płyt oraz pełną miskę pop-cornu.
- Mówiłam ci. Koleżanka ma urodziny. – przypomniała i sięgnęła po garść kukurydzianej przekąski.
- Zapomniałem. – przyznał i powtórzył czynność Natalii. – O której wrócisz? Mogę zostać na noc? Siostra zaprosiła koleżanki. – zapytał i posłał jej błagalne spojrzenie.
- Zgoda. Tylko postaraj się niczego nie zniszczyć. 
Pomarańcz

            Zajmował całą, pomarańczową sofę zakupioną całkiem nie dawno. Jego usta bez przerwy wykrzywione były w uśmiechu, a chichot słyszalny na drugim końcu mieszkania. Kolejny raz oglądał ukochaną komedie, która rozbawiała go, pomimo że niektóre sceny znał na pamięć.
            Do pokoju wkroczyła Natalia. Zmusiła go, aby podkulił nogi i usiadła na skraju kanapy. Przez moment wpatrywała się w ekran, próbując zrozumieć z jaką produkcją ma do czynienia. Westchnęła, kiedy rozpoznała ulubiony film Diego, którego sama nie znosiła.
- Zaraz zaczyna się mój serial. – oznajmiła stanowczo. Wyrwała mu pilota, którego kurczowo trzymał w dłoni i przełączyła kanał. Spotkała się z głośnym jękiem niezadowolenia i już po chwili program z powrotem został zmieniony.
- Nie widzisz, że oglądam? – zapytał rozdrażniony.
- Przecież doskonale znasz zakończenie! – zawołała i przejęła władzę nad pilotem. Diegowystawił język w jej stronę.
- Jak przegapisz jeden odcinek z tysiąca to nic się nie stanie! – przystąpił do kontrataku. Prychnęła i obrażona wyszła z pomieszczenia. Chłopak zdziwił się, że tak szybko dała za wygraną, ale wzruszył tylko ramionami i ponownie skupił się na filmie.
Żółć

            Z trzeciej szuflady od dołu, wmontowanej do jej żółtego biurka, wyciągnęła plik różnokolorowych kartek. Położyła przed sobą jedną z nich i chwyciła w prawą dłoń ołówek oklejony ozdobną taśmą. Zaczęła prędko kreślić powyginane linie, aż powstało coś na kształt trawy. Następnie wyrosła z niej łukowata łodyga. Pąk kwiatu, który nagryzmoliła kilka chwil później, wyglądał bardzo efektownie. Płatki rośliny były drobne, wygięte w jedną stronę, jakby narysowane przez najprawdziwszego artystę. Wśród sterty różnokolorowych kredek, odnalazła jasnożółtą i pokryła tym kolorem każdy płatek. Z niewiadomych przyczyn, kwiaty, które rysowała zwykle kolorowała na żółto.

Zieleń

            Siedziała na pomoście, któremu brakowało kilku drewnianych belek i machała nogami tuż nad powierzchnią zielonkawej wody. Diego zajmował miejsce obok i zajadał ogromnego loda, całego w okropnie słodkiej polewie jabłkowej.
- Chcesz trochę? – zapytał machając wafelkiem przed twarzą dziewczyny, brudząc przy tym jej policzek. Poirytowana oczyściła się z zielonej mazi i złośliwie wytarła dłoń o rękaw ulubionej kurtki Diego.
- Nie mogę. Jestem na diecie. – wyjaśniła szybko.
- Od kiedy? Wczoraj jedliśmy tort bezowy! – zaśmiał się na wspomnienie poprzedniego dnia. Wściekła Natalka umorusana słodkim kremem to niezapomniany widok.
- Od dzisiaj. – oznajmiła stanowczo i skrzywiła się, kiedy chłopak teatralnie oblizywał usta ze śmietanowego przysmaku.
- W takim razie, sam będę musiał zjeść resztę wczorajszego ciasta. – uznał z udawanym smutkiem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Natka ma obsesję na punkcie bezy i gdyby mogła, jadłaby ją codziennie. Ona tylko fuknęła i obrażona założyła ręce na piersi. Diego zaśmiał się i objął ją ramieniem.

Błękit

            Wcisnęła lodowate dłonie do futerkowych kieszeni i zacisnęła palce u zmarzniętych stóp. Para znoszonych, błękitnych łyżew dyndała przy prawym boku, raniąc ją w udo. Dreptała ledwo widoczną pomiędzy zaspami białego puchu ścieżką. Obrała sobie za cel starą, jasnoniebieską ławkę na końcu dróżki. Chyba jako jedyna uratowała się od wszechobecnego śniegu. Kiedy znajdowała się już przy niej, usiadła i podkuliła kolana pod brodę. Co kilka chwil grupa dzieci bawiących się kilka metrów dalej celowała w nią różnokształtnymi kulkami z niekoniecznie czystego puchu. Fuknęła, kiedy jedna ze śnieżek otarła się o jej zziębnięty. Po raz kolejny rozejrzała się i zawiedziona stwierdziła, że na horyzoncie nadal ani śladu Diego. Nie zdziwiło jej to. Spotkania, na które się nie spóźniał były rzadkością.
- Już jestem! – usłyszała za sobą. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała zdyszanego chłopaka. Włosy miał w nieładzie, płaszcz nie zapięty, a sznurówki sunęły po brudnym chodniku.
- Myślałam, że się nie doczekam. – stwierdziła i poklepała miejsce obok siebie. Brunet uspokoił oddech i usiadł.
- Co dzisiaj robimy? – zapytał nagle i zaczął bawić się kawałkiem drewna odstającego od ławki.
- Mieliśmy iść na łyżwy, ale nigdzie nie widzę twoich. – przypomniała i teatralnie zajrzała pod ławkę w poszukiwaniu łyżew przyjaciela.
- Na śmierć zapomniałem! – zawołał i uderzył się otwartą dłonią w czoło. Natalka zaśmiała się tylko z krótkiej pamięci Diego i zamiast zaplanowanej rozrywki zaproponowała wspólny spacer. W ramach zadośćuczynienia chłopak musiał przez całą drogę trzymać łyżwy dziewczyny.

Granat

            Obydwoje opadali z sił od kilkunastu minut targając kartony po schodach, które zdawały się nie mieć końca. Jak na złość, winda popsuła się akurat w dzień, kiedy się wprowadzali, a    uparty Diego uznał, że przeniesie wszystko sam i nie potrzebuje nikogo do pomocy.
- Na którym piętrze mieszkamy? – zapytał wykończony i na moment postawił kartony na ziemi, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku.
- Ósmym. – oznajmiła i sama przystanęła na moment. Oparła się o ścianę w ohydnym, granatowym, lekko wyblakłym kolorze.
- Jeszcze tylko trzy. – pocieszył się, spoglądając na piątkę namalowaną obok niedziałającej widny.
- I kilkadziesiąt pudeł w samochodzie. – nadmieniła, co wywołało głośne westchnienie Diego.
- Przypomnij mi, żeby następnym razem kogoś do tego wynająć. – polecił, walcząc z kolejną grupą stopni.
- Będę pamiętać. – stwierdziła i również kontynuowała pozornie nie kończącą się wędrówkę.

Fiolet

            Leżała na dawno nie koszonym trawniku i śmiała się do grupy różnorakich, fioletowych kwiatów. Ciemne loki wplątały się w źdźbła trawy, a sukienka zamokła od rosy. Wyciągnęła dłoń w stronę Diego, który znajdował się obok i splotła ich palce. Chłopak muskał dłonią drobnego dmuchawca i przekręcił głowę w jej stronę, uśmiechając się słodko.
- Dziwnie wyglądamy. – uznała śmiejąc się cicho. Zaczęła skubać kwiat rosnący tuż przy jej prawej dłoni. Chłopak zaśmiał się i skinieniem głowy przyznał jej rację.
- Nie ważne. – stwierdził i wtulił twarz w jej czarne włosy.
- Ludzie się patrzą. – ustaliła i podniosła się do pozycji siedzącej. Diego zawtórował jej i ponownie zachichotał.
- Nie przejmuj się. – wypowiedział i ponownie opadł na ziemię, ciągnąc ze sobą Natalkę.




~Miejsce 2~Os konkursowy~Fedemila Forever~

Pewnie niektórzy z was mieli już przyjemność przeczytać tę pracę.
Zapraszam do komentowania ;-)
Besos 
Misia

One Shot Fedemila "List do wroga" 


Mój drogi wrogu!
Witaj, pewnie dziwi Cię to co widzisz. Tak ja, Federico Pasquarelli postanowiłem napisać do Ciebie kilka słów. Jaki jest cel tego listu? Chciałbym wyjaśnić w nim moje zachowanie w stosunku do twojej osoby. Chce powiedzieć Ci skąd wzięła się nienawiść, którą do Ciebie czuje.
Zacznijmy od początku.

14.06.2009 rok, godzina około 20:30. Pamiętam wydarzenia z tego dnia, jakby wydarzyły się wczoraj. Leon zabrał mnie pierwszy raz do klubu, w którym przebywał niemal codziennie. Chciał wprowadzić mnie w "dorosłe" życie mimo, że miałem zaledwie siedemnaście lat. To wszystko było takie ekscytujące, nowe miejsce, nowe doświadczenie, nowi znajomi. No właśnie nowi znajomi. Podeszliśmy do stolika. Leon zapoznał mnie z Violettą, Maxim, Natalią i z TOBĄ. Twoje blond loczki w ciągu kilku sekund zawładnęły moim ciałem, duże oczy o kolorze ciepłego bursztynu kupiły moją duszę, a pełne usta, podkreślone czerwoną jak krew szminką, zostały obiektem mojego porządania. Miałaś na sobie czarną, idealnie podkreślającą twoje kształty sukienkę, a twoje nogi wydłużały lakierowane szpilki, w kolorze sukienki. Stanęłaś obok mnie, a twoje usta spoczęły na moim policzku. Kurwa jakie to było cudowne! Mój penis od razu zareagował tak jak powinien. Po litrach wypitego piwa i masie przelotnych spojrzeń na Ciebie,
w końcu usiadłaś obok mnie. Zaczeliśmy rozmowę, dowiedzieliśmy się o sobie wiele istotnych rzeczy. Wiesz, że do teraz pamiętam tytuł twojego ulubionego filmu, ulubioną potrawę, albo nazwe firmy produkującą twoją ulubioną szminkę numer 032 w kolorze krwistej czerwieni. Sam się sobie dziwie, że zapamiętałem takie bezużyteczne bzdety. Nasza rozmowa zeszła na trochę inne tory. Rozmawialiśmy o seksie. Podniecałaś mnie i doskonale zdawałaś sobie z tego sprawę. Wykorzystywałaś to, jednak mi to nie przeszkadzało, a co gorsza podobało mi się to i pozwalałem wykorzystywać Ci się bardziej. Stawiałem Ci drinki i jedzenie, przynosiłem serwetki i spławiałem kolesi, których nie chciałaś widzieć w swoim towarzystwie. Robiłem wszystko czego tylko mogłaś sobie zażyczyć, aby zwrócić na siebie twoją uwagę. Czy to nie dziwne, że pragnąłem uwagi dziewczyny, którą znałem od niecałych trzech godzin?
Na chwile odszedłem od stolika po następne drinki, kiedy wróciłem siedziałaś obok Maxiego i mimo, że wiedziałem, że między wami nie ma żadnej głębszej relacji to poczułem zazdrość, cholerną zazdrość. Nie chciałem na to patrzeć, więc wyszedłem. Zostawiłem was za sobą, myśląc, że już nigdy więcej Cię nie zobacze. Myliłem się, tego dnia wybiegłaś za mną.

11.08.2009 rok
Bardzo ważna dla mnie data. Pamiętasz ją? Ten dzień, był taki wyjątkowy.Już Ci tłumacze dlaczego. Od dnia, w którym wybiegłaś za mną w klubie, dużo się zmieniło. Zostaliśmy przyjaciółmi, to znaczy tylko dla Ciebie była to zwyczajna przyjaźń, bo ja oczekiwałem od nas czegoś więcej. Jak zwykle siedzieliśmy u mnie w domu, za oknem świeciło słońce, a termometr wskazywał temperature powyżej czterdziestu stopni. Zapytałaś mnie czy miałbym problem, jeżeli zostałabyś przy mnie w samej bieliźnię. Zgodziłem się, no kurwa, kto by się nie zgodził. Rozebrałaś się, a ja poczułem jak krew w moim ciele buzuje. Ja również postanowiłem pozbyć się ciuchów i to był mój błąd. Kiedy zdejmowałem spodnie, na światło dzienne wyszła moja erekcja. Było mi cholernie wstyd, ale nie mogłem nic na to poradzić. Twoje ciało zwodziło mnie. Czarny, koronkowy stanik podkreślał twój duży biust, a majteczki zostały idealnie dopasowene do górnej części. Fuck! Kiedy teraz o tym myśle, reaguje tak samo jak wtedy, ale przejdźmy do rzeczy. Pamiętam chytry uśmieszek, którym obdarowałaś mnie po zauważeniu mojego sterczącego kolegi. W tym wszystkim najgorsze było to, że wprowadzanie mnie w taki stan, było dla Ciebie niezwykłą zabawą. Szeptałaś mi do ucha świńskie słówka, rękami dotykałaś mojego rozgrzanego brzucha, kolanami delikatnie zachaczałaś o mojego penisa, jednak kiedy ja próbowałem dotykać Ciebie to odsuwałaś się. Nie pozwalałaś mi na tą rozkosz, mówiłaś, że muszę zasłużyć. Kręciło mnie to. Zacząłem się starać. Prawiłem Ci masę niewymuszonych komplementów, robiłem dla Ciebie różne rzeczy, jednak nadal nie pozwalałaś mi zająć się swoim ciałem. Po kilku godzinach męczenia mnie i odpychania od siebie, zadzwonił twój telefon. To twoja mama, musiałaś wracać do domu na kolacje. Mówiąc szczerze nawet nie zauważyłem kiedy zrobiło się ciemno. Ubrałaś się, a mi było cholernie smutno kiedy wyszłaś z mojego domu bez jakiegokolwiek słowa pożegnania. Po chwili dostałem sms'a. Do dziś pamiętam jego treść ,,Świetnie się bawiłam. Śpij dobrze KOCHANIE". Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się cieszyłem, kiedy przeczytałem ostatnie słowo twojej wiadomości i właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że pragnę, abyś nazywała mnie tak częściej.

31.12.2009 rok.
Sylwester. Obydwoje bawiliśmy się ze sobą cudownie. Rozmawialiśmy, popijaliśmy alkohol i tańczyliśmy. Nasz taniec nie był normalny. Był erotyczny. Mówiłaś mi, że mnie pragniesz, że podniecam Cię i doprowadzam do szaleństwa. Pocałowałaś mnie, kurwa cały czas marzyłem o twoich ustach i nagle mogłem mieć je na wyłączność. Jednak nie skorzystałem. Wiedziałem, że jesteś pod ogromnym wpływem alkoholu i nie zrobiłabyś tego, gdybyś wiedziała co robisz. Wziąłem Cię na ręcę i zaprowadziłem do pokoju. Rozebrałem i położyłem na łóżku, wyszeptałaś mi do ucha dwa proste słowa "Kocham Cię". Zasnęłaś, a ja całą noc spędziłem na przyglądaniu się tobie.

20.02.2010 rok
Nie powiedziałem Ci o słowach, które wypowiedziałaś do mnie w Sylwestra. Wolałem zatrzymać je dla siebie i myśleć, że naprawdę coś do mnie czujesz, niż powiedzieć Ci o tym i usłyszeć z twoich ust, że te słowa były dla Ciebie bez znaczenia. Jednak teraz nie o tym. Dwudziestego lutego wybraliśmy się do klubu. Imprezowaliśmy bez alkoholu, uznaliśmy, że nie jest nam potrzebny. Nie zwracaliśmy uwagi na naszych znajomych. My się po prostu dobrze bawiliśmy we własnym towarzystwie i nikt inny nie był nam potrzebny. Podczas naszego namiętnego tańca zaczęłaś ciągnąć mnie w stronę toalet. Nie wiedziałem o co Ci chodzi. Zaczęłaś mnie całować, byłem w szoku. Całowałaś mnie na trzeźwo. W końcu zaciągnęłaś mnie do trzeciej kabiny, a tam przeżyliśmy swój pjerwszy raz. I to właśnie tam, po raz drugi powiedziałaś mi, że mnie kochasz tym razem odpowiedziałem Ci tym samym. Do dziś wspominam to jako najpiękniejszą chwile życia.

30.03.2010 rok
Moje urodzin. Mimo, że uprawialiśmy seks i znaliśmy swoje uczucia to nie byliśmy razem. Jednak każdego dnia patrząc sobie głęboko w oczy wyznawaliśmy sobie miłość. Pamiętasz te ckliwe wyznania jakie kierowałaś w moją stronę? Bo ja pamiętam wszystkie. Wtedy bałem się zadać Ci to oficjalne pytanie. Myślałem, że ośmiesze się przy tobie. W tym ważnym dla mnie dniu z Włoch przyjechał mój najlepszy przyjaciel- Diego. Poznałem was ze sobą i do dziś tego żałuje.

16.05.2010 rok
Od moich urodzin zrobiłaś się dziwna. Nie spędzałaś ze mną zbyt wiele czasu. Olewałaś mnie i odrzucałaś za każdym razem. Mówiłaś, że jesteś zajęta i nie masz wolnej chwili. Miałaś racje nie miałaś wolnej chwili dla mnie, bo każdą spędzałaś z Diego. Zastępił Ci mnie. To do jego ucha szeptałaś czułe słówka, to jemu oddawałaś swoje ciało w klubowej toalecie, to on stawiał Ci drinki i to on był na każde twoje zawołanie. Cierpiałem, za każdym jebanym razem, kiedy widziałem waszą dwójkę. Szesnastego maja dowiedziałem się od Leona, że jesteście razem. Byłem zrozpaczony, ponieważ łudziłem się, że między nami będzie dobrze. Mimo wszystko nie potrafiłem przestać Cię kochać.

12.01.2011 rok
Sylwester spędziłem sam, z resztą jak inne dni. Zniszczyłaś mnie. Nie potrafiłem przestać o tobie myśleć. Bez Ciebie czułem się martwy. Nie odzywałaś się do mnie przez sześć miesięcy. Chciałem czuć nienawiść do twojej osoby. Aż dwunastego stycznia zapłakana pojawiłaś się w moich drzwiach. Powiedziałaś, że Diego odszedł do innej. Chciałem wyrzucić Cię z mojego domu, ale nie potrafiłem, byłaś miłością mojego życia. Pamiętam jak wtuliłaś we mnie swoje kruche ciałko, a po chwili zasnęłaś. Prawie całą noc patrzyłem na Ciebie i przypominałem sobie nasze wspólne przeżycia, tamtej nocy nie zasnąłem, ponieważ rozkoszowałem się twoją obecnością.

1.04.2011 rok
Wszystko było dobrze. Znowu byliśmy blisko. Spędzaliśmy razem noce, wyznawaliśmy sobie miłość w świetle gwiazd i w końcu byliśmy jednością. Jednak nadal nie spytałem Cię o bycie razem. Wiesz czemu? Bo bałem się, że znowu odejdziesz i miałem racje. W połowie marca poznałaś Tomasa, a pierwszego kwietnia powiedziałaś mi, że jesteś z nim szczęśliwa. Popłakałem się na twoich oczach. Ty niestety wyszłaś zostawiając mnie samego.

3.12.2013 rok
Po poinformowaniu mnie o związku z Tomasem nie odezwałaś się do mnie słowem. Historia znowu się powtórzyła. Byłem wściekły, ponieważ nadal Cię kochałem i nie potrafiłem przestać. Widziałem twój uśmiech w porannym kubku kawy. Chciałem wyrzucić Cię z pamięci. Właśnie dlatego trzeciego grudnia, młotkiem próbowałem wybić sobie Ciebie z głowy. Jak widać za lekko próbowałem.

30.11.2014 rok
Mimo upływu czasu nadal nie potrafiłem przestać Cię kochać. Jednak wiedziałem, że muszę wziąść się w garść i zacząć żyć. Zatrudniłem się w dość dużej korporacji. Siedzenie za biurkiem nigdy nie było moim marzeniem, ale musiałem zarabiać pieniądze. Mówiąc szczerze z każdym dniem było ze mną coraz lepiej. Moja miłość do Ciebie ustawała i zastępowała ją nienawiść. Tak, zdałem sobie w końcu sprawę z tego, że ty mnie nigdy nie kochałaś. Byłem dla Ciebie zabawką, którą bawiłaś się, kiedy nie było przy tobie osoby na, której mogłoby Ci zależeć. Widziałaś moją naiwność i zafascynowanie swoją osobą. Wykorzystywałaś mnie, a ja głupi pozwalałem Ci na wszystko. Nigdy mnie nie kochałaś. Nigdy nie byłem dla Ciebie ważny. Kiedy zdawałem sobie z tego sprawę, postanowiłem naprawdę o tobie zapomnieć. Jednak los nigdy mi nie sprzyjał.
Trzydziestego listopada okazało się, że mam w pracy nową koleżankę- Ciebie.

11.07.2014 rok
W pracy widywaliśmy się praktycznie codziennie. Często próbowałaś zacząć ze mną rozmowę. Jednak ja byłem nieugięty, chciałem o tobie zapomnięć, więc unikałem Cię. Nie mogłem pozwolić Ci się do siebie zbliżyć, nie chciałem, abyś znowu wykorzystała moją naiwność. Więc na każdym kroku, pokazywałem Ci jak wielką nienawiścią Cię darze. Była udawana i skuteczna. Ty ją kupiłaś i zaczęłaś darzyć mnie tym samym uczuciem. Jedenastego lipca trafiłem do szpitala z podciętymi nadgarstkami.

16.07.2014 rok
Kiedy wróciłem do pracy wszyscy zaczęli zadawać mi pytania o mój stan psychiczny i przyczynę cięcia. Okłamałem ich, powiedziałem, że umarła mi babcia. Oczywiście, powód okaleczenia się miałem inny, a mianowicie nie potrafiłem wytrzymać nienawiści, którą zaczęłaś mnie darzyć. Jednak zasłużyłem na nią. Szesnastego lipca podeszłaś do mojego biurka i czterema, prostymi słowami zabiłaś moją dusze ,,Szkoda, że jednak żyjesz". Wybiegłem z biura. Tamtego dnia, ty nie wybiegłaś za mną.

10.10.2014 rok
Najgorszy dzień w moim życiu. Nasz szef, kazał jechać nam w delegacje do Paryża. TYLKO NASZA DWÓJKA! No kurwa. Myślałem, że zabije tego dupka. Wszyscy wiedzieli, że pajamy do siebie cholerną nienawiścią, jednak ten zasrany pajac postanowił wysłać nas razem. No co za ironia! W duchu cieszyłem się, że spędzimy razem trochę czasu. Kiedy dojechaliśmy do hotelu okazało się, że mamy wspólny pokój... z jednym łóżkiem. Nie cieszyło Cię to... chyba. W sumie twoja reakcja była dziwna. Mówiłaś, że jedno łóżko to jakiś żart, wyglądałaś na zbulwersowaną, jednak kiedy chciałem wykupić osobny pokój, to zatrzymałaś mnie. Nie wiedziałem o co chodzi. Kiedy się rozpakowaliśmy, obsługa przyniosła nam wino. Jak za starych dobrych czasów, usiedliśmy i spijaliśmy alkohol, dobrze się przy tym bawiąc. Rozmawialiśmy o naszym życiu. Powiedziałaś, że rzuciłaś Tomasa, ponieważ nic do niego nie czułaś. Mówiłaś, że każdego faceta, porównujesz do swojego ideału, którym jest twój dawny przyjaciel. Poczułem zazdrość. Po wypitym alkoholu usnęliśmy w swoich objęciach.

20.10.2014 rok
Podczas naszej delegacji postanowiłem znowu Ci zaufać. Dałem szanse naszej znajomości. Ostatniej nocy przespaliśmy się ze sobą, znowu. Było mi cudownie. Czułem się jak nowo narodzony. Jakbym zaczął żyć. Zmartwychwstanie. Tak opisuje stan w jakim wtedy się znajdowałem. Oczywiście, nadal miałem uraz, po twoich poprzednich ucieczkach. Jednak w tobie było coś cholernie niesamowitego, coś co sprawiało, że chciałem Ci ufać. Ślepo wierzyłem, że zostaniemy przyjaciółmi, a może i nawet kimś więcej. W ciągu kilku dni cząstka nienawiści jaką Cię darzyłem zniknęła. Dwudziestego października po naszym powrocie do domu postanowiłaś powiedzieć mi kilka słów: ,, Pamiętaj Pasquarelli, nienawidzę Cię. A nasza noc, była chwilą słobości". Chciałem umrzeć.

10.01.2015 rok
Napewno pamiętasz ten dzień. Z resztą był dwa miesiące temu, więc
wątpie, żebyś miała, aż tak krótką pamięć. Dziesiąty stycznia jest jednym z dni o, których szczerze wolałbym zapomnieć. Zrobiłem... powiedziałem coś czego teraz cholernie żałuje. A więc jak zawsze po przyjściu do pracy, udałem się najpierw do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Taki mój rytuał, który każdy znał. Kiedy wszedłem do kuchni to oczywiście ty i nasz szef, już tam byliście. On opierdalał nas za bezczynne stanie, a my broniliśmy się wczesną godziną. Jednak tego dnia było inaczej. Spojrzałaś na mnie, uśmiechnęłaś się chytrze i beszczelnie zaczęłaś firtować z naszym szefem. Myślałem, że zwariuje. Miałem ochotę krzyczeć, płakać i uciekać od was jak najdalej. Zamiast tego stałem tam jak głupi i patrzyłem jak kręcisz dupą i pozwalasz obmacywać się temu burakowi. Nie mieliście żadnych hamulców. A najgorsze jest to, że nie potrafiłem wyjść spokojnie i zostawić was samych. Po prostu podszedłem do tego frajera i przywaliłem mu w twarz, aby pokazać Ci, że... że mimo wszystko to sprawia mi ból, że mimo całej udawanej nienawiści jaką pokazywałem Ci na co dzień tak naprawdę kochałem Cię i nie potrafiłem przestać. Chciałem dać sobie z tobą spokój, ale moje serce nie pozwalało mi zastąpić twojej osoby kimś innym. Więc odpuściłem, nie chciałem robić nic na siłę, postanowiłem kochać Cię skrycie.
Dałem temu burakowi po mordzie, aby pokazać Ci, że mi zależy. Ty odebrałaś to inaczej. Zaczęłaś na mnie krzyczeć i pieprzyć, że niszcze twoje życie, że wszystkiego Ci zazdroszcze i chcę Cię zniszczyć. Nigdy nie chciałem zrobić Ci krzywdy. Nigdy nie chciałen Cię zranić. Przysięgam. Po twoich słowach, które oczywiście mnie zraniły, pod wpływem emocji postanowiłem Ci nawtykać. Kurwa jak ja się za to nienawidzę. Pamiętasz co Ci powiedziałem? Że jesteś szmatą bez uczuć, że Cię nieznosze, że nie jesteś godna jakichkolwiek uczuć, że nie masz serca i zachowujesz się jak puszczalska dziwka. Rozpłakalaś się, a ja czułem cichą satysfakcje, jednak nie na długo. Kiedy ochłonąłem byłem zły na samego siebie. Próbowałem Cię znaleźć i przeprosić, było mi wstyd. Strasznie wstyd. Kiedy wróciłem do swojego biura, szef zwolnił mnie z pracy. Tego dnia dowiedziałem się, że ty również odeszłaś.

Mam nadzieje, że po przeczytaniu moim słów zrozumiesz o co mi chodzi. Zrozumiesz czemu tak się zachowywałem. Ja po prostu nie potrafie zapomnieć o tym co do Ciebie czuje. Po niefortunym wydarzeniu sprzed dwóch miesięcy nie miałem okazji Cię zobaczyć, a tak mocno tęsknie za widokiem twoich blond loczków, bursztynowych oczek i krwisto czerwonych ust. Umieram bez Ciebie, nie chce już tej całej nienawiści. Jestem gotowy dać Ci jeszcze jedną szanse. Jestem gotowy znowu cierpieć. Daj mi tylko jeden dzień swojej obeności, a potem mogę umierać.

Twój Federico!