expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 18 lutego 2015

~Wszystko się zmieniło~Misja 5~

Francesca

                 Wtorek. Wtorek jak każdy inny. Szkoła. Sory... Nie szkoła, tylko Sala Tortur. Przyszłam i od razu natknęłam się na Violettę. Za dwie minuty zaczyna się matematyka.
-Nie ma Ludmiły-powiedziała Młoda.
-Jak to?
-Nie wiem.
-Uspokój się, pewnie zaraz przyjdzie. Może zaspała.-Mówiłam choć sama w to nie wierzyłam.
-Chodźmy, może przyjdzie na drugą lekcję-pociągnęła mnie za rękę i powędrowałyśmy do sali 202.
                     Jednak Ludmiła nie przyszła na drugą lekcję. Ani na trzecią. Ani w ogóle. Postanowiłyśmy pójść sprawdzić, czy nie zachorowała. Oczywiście nie miałyśmy zamiaru tak po prostu wejść drzwiami. Chciałyśmy dostać się do jej pokoju przez okno. Dziwne? Nie. Dla nas to całkiem normalne. Zawsze składamy sobie wizyty w taki sposób. Jak zwykle przeskoczyłyśmy płot i wspięłyśmy się na jej balkon. Drzwi otworzyłyśmy wytrychem. Weszłyśmy do środka. W pokoju panował chaos. 
-Dziwne. Lu zawsze sprząta swój pokój-mruknęła Vilu. Obeszłyśmy dom, ale dziewczyny nigdzie nie było. Wróciłyśmy do jej sypialni i usiadłyśmy na łóżku.
-Sprawdźmy schowek na broń-powiedziałam-jeśli coś się stało, to broni będzie brakowało.-Zajrzałyśmy do szafy, z której wyjęłyśmy walizkę. Z walizki wyjęłyśmy sejf. Po otwarciu go, na naszych twarzach malowało się przerażenie. Brakowało pistoletu i trzech noży. Niedobrze. Bardzo niedobrze. 
-Chodźmy na siłownię. Tam myśli się dużo lepiej -stwierdziłam.
-Ok. Tylko schowajmy sejf. - przytaknęła  Viola. Po paru minutach byłyśmy już w drodze na siłownię.





Leon

          Ludmiła nadal nic nie mówi. Przesłuchiwaliśmy ją już 4 razy. Szef powoli traci cierpliwość.
Tymczasem ja, Snajper i Snake jedliśmy lunch.
-No chłopaki, ale nad kondycją to wy musicie jeszcze popracować-zaśmiał się Snake.
-Ej! O co ci chodzi do cholery?-Diego najwyraźniej się zdenerwował.
-O to, że wczoraj jak goniliśmy Lu, to byliście tak zmachani, że....-dalej nabijał się Fede.
-Ok, może masz rację. To pójdziemy dzisiaj na siłkę-zgodził się Snajper.
         Po około godzinie dotarliśmy na siłownię. To jedno z naszych ulubionych miejsc. Można się wyluzować, przypakować i poderwać fajne laski. Zdziwiło mnie to, że Snake nie chciał z nami pójść. Mówił, że jest czymś zajęty. Mnie tam wydaję się, że nie czymś, a kimś, ale... Ledwo weszliśmy na salę treningową, a przed naszymi oczami pojawiły się dwie fajne laseczki. Przeprowadzały ożywioną rozmowę. Mogłem rozróżnić, takie słowa jak: Ludmiła, dziwne, broń zniknęła, coś się stało, gdzie ona jest, szef się wkurwi. Ludmiła? Broń? Szef? Czy to.... Agentki z ekipy tej blondyny, którą uprowadziliśmy? Dobra, Leon, Ogar się. Za dużo myślisz, a myślenie boli. Po dwóch godzinach ćwiczeń ja i Diego postanowiliśmy zagadać do tych dziewczyn. Po za nimi i nami nikogo nie było w siłowni.
-Hej Dziewczyny-Diego posłał im, jeden ze swoich najcudowniejszych uśmiechów.
-Hej 'Niedziewczyny'-odpowiedziała laska z ombre. Była mega śliczna. Miałem na nią ochotę.
-Jak tam trening? Może wam pomóc?
-Nie dzięki. Jesteśmy ogarnięte.-odparła brunetka, która cały czas wpatrywała się w Snajpera. Zapowiadał się ciekawy wieczór.




Ludmiła

                Niczego im nie powiem. Nigdy. Mogą mi grozić, bić mnie, szantażować, torturować, ale i tak niczego się nie dowiedzą. Przesłuchiwali mnie już cztery razy. Widzę, że ten ich szef jest coraz bardziej wściekły. Gdy drzwi się otworzyły, spodziewałam się, że stanie w nich ich szef, ale zamiast niego zobaczyłam Snake. Podszedł i podał mi rękę, którą niepewnie uścisnęłam.
-Źle zaczęliśmy znajomość. Jestem Fede-Czy on się dobrze czuję?Zachowuje się jak nie on.
-Ok. Wszystko w porządku z twoją głową?-spojrzał na mnie jak na idiotkę, co mnie zirytowało.
-Tak.
-To o co ci chodzi?
-Po prostu chcę być miły.
-Wszyscy zawsze chcecie być mili, a w rzeczywistości chodzi wam o coś innego.
-Trochę zaufania do ludzi, co?
-Nikomu nie ufam.
-Nawet swoim rodzicom?-zdenerwowało mnie to pytanie. Co on sobie wyobraża?
-Nie mam rodziców.
-Każdy ich ma.
-Ale nie ja! Ok?Ojca nie znam, a matka nie żyje. Ćpunka pieprzona!
-Sory, nie wiedziałem. A swojemu bratu, jemu też nie ufasz?
-Oszalałeś? To jedyna osoba na świecie, której ufam! Nigdy by mnie nie okłamał. Wiem to. Chciałabym, jeszcze kiedyś go spotkać. 
-A jesteś w stanie zaufać mi?
-Nie wiem.
-Ok. Sekret za sekret. Co ty na to? Ty powiedziałaś mi, że nie ufasz ludziom, i że nie masz rodziców, a ja powiem ci, dlaczego dołączyłem do terrorystów. Co ty na to?
-Ok. Mogę spróbować.
-Kiedyś nie byłem taki zły, bezwzględny.
-A jaki byłeś?
-Normalny. Miły, ambitny, miałem marzenia...
-Jakie marzenia?
-Chciałem zostać piosenkarzem. 
-Co cię powstrzymało?
-Nie co, tylko kto.
-No dobra, kto?
-Moi starzy. 
-Nie ufasz im?
-Nie. Od tamtej pory nie.
-Ale co się stało?
-Byłem w X-factorze. Dzień przed finałem...-urwał i zamyślił się.
-Co się stało? Możesz mi zaufać-Tak, zaufanie, to słowo czyni cuda.
-Potrącił mnie samochód. Miałem wstrząs mózgu i nie mogłem wziąć udziału w finale.
-Czyj samochód?
-Moich rodziców. Zrobili to, bo chcieli, żebym dołączył do TSS.
-To chore. I postanowiłeś zrobić im na złość i dołączyć do terrorystów?-domyśliłam się.
-Tak, ale teraz, zacząłem się zastanawiać, czy dobrze zrobiłem.
-Dlaczego?
-......................................................................



********************************************************************************
Hejka Miśki!
Mój laptop wrócił dzisiaj z naprawy!
Sory, że taki krótki, ale nie miałam za bardzo czasu.
Dziękuję za 6000 wyświetleń!
Kocham was!
Czekam na komentarze!
Dużo komentarzy!
Komentujcie!
To od komentarzy,zależy kiedy pojawi się next!
Pobijecie liczbę 22?????
I mam dla was informację!
Mam.... FERIE!!!!!!!!!!!!!!!!! I będę się tym chwalić. XD
Jeszcze raz przepraszam za to coś wyżej.
Czekam na Twój komentarz!
Buziaki :-*
Misia :-*


PS Next w weekend albo w przyszłym tygodniu albo w przyszły weekend.

sobota, 14 lutego 2015

~Os walentynkowy~On i Ona~

                                         





Po raz kolejny siedzi i myśli.
Po raz kolejny czeka, aż ten dzień się skończy, choć dopiero się rozpoczął.
Po raz kolejny patrzy w lustro i wcale się nie uśmiecha.
Po raz kolejny zastanawia się czy kiedykolwiek będzie szczęśliwa.
Z nim.


Po raz kolejny siada przed komputerem i ogląda jej zdjęcia.
Po raz kolejny pisze do niej list miłosny, który nigdy nie zostanie wysłany.
Po raz kolejny żałuje, że nie ma odwagi powiedzieć jej co czuje.
Po raz kolejny zastanawia się czy kiedykolwiek będzie szczęśliwy. 
Z nią.



              Walentynki. Dla zakochanych to jeden z najpiękniejszych dni w roku. Kojarzy im się z miłością, kolacjami przy świecach, ramionach ukochanej osoby. Ale tej dziewczynie 14 lutego był bezsensowny. Kojarzył jej się z samotnymi wieczorami spędzonymi przed telewizorem, komediami romantycznymi i tonami czekoladek. Nie wiedziała czy tak będzie zawsze. Chciała wierzyć, że nie. Po raz kolejny stanęła przed lustrem i przyjrzała się swojemu odbiciu. Opadające na plecy blond włosy. Brązowe oczy, z których można było wyczytać smutek pomieszany z nadzieją. Usta pomalowane błyszczykiem. Długie nogi okryte czarnymi rurkami. Biała koszula w czarne grochy. Nie miała na co narzekać. Chłopcy się nią interesowali, a dziewczyny były o nią zazdrosne. Co z tego? To tylko pozory. Nie miała przyjaciół ani chłopaka. Czuła się samotna, opuszczona przez wszystkich, nieszczęśliwa.
                 Był 13 lutego. Chłopak siedział w swoim pokoju. Myślał o niej. O dziewczynie, która nie zwracała na niego uwagi. O dziewczynie, która na nikogo nie zwracała uwagi. O dziewczynie, która tylko z pozoru była szczęśliwa. O dziewczynie, której widok sprawiał, że serce chłopaka biło szybciej. Nigdy nie narzekał na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Podobał się dziewczynom. Były zakochane w jego czekoladowych oczach, białych zębach, grzywce, włoskim akcencie i spojrzeniu marzyciela. Ale mogłoby się wydawać, że ich nie zauważa. Interesowała go tylko ona. Zdawał sobie sprawę, że jeśli nic nie zrobi, to nigdy nie będzie szczęśliwy. W końcu odnalazł w sobie odwagę. Postanowił wykonać pierwszy krok. Bez względu na konsekwencje.
                 Obudził ją dźwięk dzwonka. Przetarła zaspane oczy i mimowolnie uśmiechnęła się. Może to jej rodzice? Chciałaby, żeby tak było. Wtedy ten dzień byłby trochę mniej beznadziejny.  Otworzyła drzwi, ale nikogo nie zobaczyła. Zdziwiło ją to. Nagle jej wzrok spoczął na kopercie niedbale wetkniętej pod wycieraczkę. Widniało na niej jej imię i nazwisko. Nic nadzwyczajnego, w końcu tu mieszka. Weszła do środka, zaparzyła sobie kawę i usiadła na kanapie. Przez kilka minut wpatrywała się w kopertę. Nie miała pojęcia kto mógł to wysłać. Powąchała ją i poczuła zapach męskich perfum Cudownych perfum. Otworzyła ją. W środku był list. List miłosny.

Kochana Ludmiło,
już od dłuższego czasu zbierałem się na odwagę, aby do Ciebie napisać. 
Pewnie pomyślisz, że to głupie, ale dzisiaj są walentynki i dlatego chcę wyznać Ci co do Ciebie czuję. Ale może nie będę o tym pisał. Przyjdź dzisiaj o 16.00 do kawiarni 'Bueno'  przy ulicy Amarillo. Będę na Ciebie czekać.
Na zawsze twój,
Federico.

Dziewczyna uśmiechnęła się. Jeszcze nigdy nie dostała listu miłosnego. A kim jest Federico? Wbrew pozorom doskonale wiedziała, kto jest nadawcą listu. Poszła do swojej garderoby i rozpoczęła przygotowania. Nie mogła doczekać się tego spotkania.
                     Chłopak  czekał na swoją wybrankę. Rozglądał się, szukając jej wzrokiem. Nagle zobaczył jak Ona wchodzi przez drzwi. Wyglądała jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Włosy jak zwykle lśniły niczym słońce. Oczy zazwyczaj smutne, teraz były rozpromienione. Na jej ustach wykwitł piękny, naturalni i niewymuszony uśmiech. Ubrana była w czerwoną sukienkę. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Mógłby tak siedzieć i patrzeć na nią godzinami. Ludmiła usiadła obok niego. Dziwne. Skąd wiedziała, że to on?
-Skąd wiedziałaś, że to ja?
-Przeczucie.
-Nawet nie wiesz jak długo marzyłem o tej chwili. Ale dla Ciebie to pewnie bez znaczenia-westchnął i posmutniał.
-Dlaczego tak sądzisz?-zapytała z bólem, patrząc mu głęboko w oczy.
-Podobasz się wielu chłopakom. I pewnie nie jesteś singielką.
-Federico, ja nie mam chłopaka.-wyznała, a jej ręka nieznacznie przysunęła się do jego dłoni.
-Naprawdę?
-Tak. Co chciałeś mi wyznać Federico?\
-Ludmiła... Ja....Chcę.. Ci... Powiedzieć... Że.... Kocham.... Cię....-wyjąkał, po czym chwycił jej dłoń.
-O Boże, Fede ja....
-Nie musisz nic mówić. Wiem, że chcesz powiedzieć, że nic z tego nie będzie.
-Federico, nie pozwoliłeś mi dokończyć. Też mi się podobasz.
-Wiesz, kiedy patrzę w twoje oczy, czuję, że odlatuję, a moje serce bije szybciej niż normalnie, wiem, że to co do Ciebie czuję jest szczere i pochodzi stąd - powiedział i przyłożył jej dłoń do swojego serca.
-Nie musisz nic mówić-zbliżyła się i obdarowała go pocałunkiem. Najpierw delikatnym, a później bardziej namiętnym. Gdy w końcu się od siebie oderwali Ona powiedziała:
-Teraz zaczynam wierzyć w magię walentynek.
-Ja też. Teraz czuję, że żyję, że wszystko jest możliwe, a świat należy do mnie.
-Do nas-poprawiła go.
-Tak, do nas-potwierdził On. To były najpiękniejsze walentynki w całym ich życiu.  Chciałoby się powiedzieć teraz coś w stylu 'I wszyscy żyli długo i szczęśliwie', może ty głupie, ale taka jest prawda.
On i Ona szczęśliwi i zakochani.


********************************************************************************
Hejka Miśki!
I co o tym sądzicie?
Troszkę krótki, ale myślę, że wam to nie przeszkadza.
Przepraszam, że tak późno, ale byłam dzisiaj w kinie.
Nie, nie z chłopakiem, z kumpelami. I to w dodatku na filmie animowanym 'Pingwiny z Madagaskaru' xD.
Po co komu faceci? Dziewczyny też mogą się świetnie bawić same xD
Wesołych walentynek Miśki :-*
Misja 5 pojawi się w niedzielę, poniedziałek lub wtorek.
Czekam na komentarze <3
Buziaki :-***
Misia







sobota, 7 lutego 2015

~Wszystko się zmieniło~Misja 4~

"Co należy zrobić po upadku?


To, co robią dzieci: podnieść się."




-Aldous Huxley





Ludmiła

I wtedy poczułam uderzenie w żebra. Ktoś, kto biegł za mną, potknął się o moje ciało leżące na ścieżce. Ten ktoś, tak jak ja biegł za szybko i spadł na ziemię. Próbowałam się podnieść, ale jego nogi leżące na moim brzuchu i przygniatające mnie do ziemi, skutecznie mi to uniemożliwiały. Wierciłam się, próbując  zwalić go z siebie. To jednak nie pomagało ani trochę. W pewnej chwili poczułam jak napręża się, gotowy do skoku. Obrócił się i jeszcze bardziej przygniótł mnie do ścieżki, tym razem rękami i klatką piersiową. Poczułam, jak pochyla się nad moim uchem. Jego ciepły oddech, owionął mój policzek.
- Teraz pójdziesz ze mną, Skarbeńku - wyszeptał złowieszczo. Przeraziłam się. Nie wiedziałam kim byli i co chcieli mi zrobić. Przerażała mnie jeszcze jedna rzecz. Porażka. Ja nigdy, NIGDY nie przegrywam! Jak to się mogło stać? Byłam na siebie wściekła. Jak mogłam potknąć się o jakiś głupi korzeń? To nie miało sensu. Czułam się... Czułam się taka... Czułam się przegrana.... Czułam się pokonana.... Czułam się bezsilna... Co teraz?
Nie miałam jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać, ponieważ przybiegli jego towarzysze. Wyglądali, jakby przebiegli maraton. Byli zdyszani. Nawet bardzo.  Chłopak, który na mnie 'leżał', łaskawie wstał. Odetchnęłam z ulgą. Jednak nie na długo, gdyż po kilku sekundach jeden z nich chwycił mnie w swoje umięśnione ramiona.
- Skarbeńku, nie patrz tak na mnie! To moja praca!-spojrzał mi w oczy i bezczelnie się uśmiechnął.
-Jeżeli mnie nie puścisz to....-zaczęłam i zacisnęłam pięści.
-To co? Jakie masz szanse rzucając się z pięściami na 3 facetów?-zaśmiał się pogardliwie drugi z nich. Zamilkłam. Wiedziałam, że mają rację. Zanieśli mnie do jakiegoś busa, a dwóch z nich usiadło po obu moich stronach. Trzeci usiadł za kierownicą i odpalił silnik. Jechał powoli. Jakby nic się nie stało i nikogo nie porwał. Po chwili postanowiłam ich o coś zapytać:
-Moglibyście chociaż oddać mi bransoletkę? Jest dla mnie bardzo ważna.
-Jaką bransoletkę?-zdziwił się chłopak, zwróciłam uwagę na jego włoski akcent.
-Nie udawaj idioty. Ta dzięki której mnie znaleźliście-ciągnęłam.
-Skąd ty wiesz, że to dzięki niej?-denerwował mnie chłopak siedzący za kółkiem. Mówili do niego Kosa.
-A)Zauważyłam jej zniknięcie. B)Podsłuchałam waszą rozmowę.
- O kurwa-westchnął trzeci z nich. Wydawał mi się znajomy.
-Jak ładna to pozdrów-rzuciłam.
-Dobra, Snajper wyciągnij bransoletkę i daj jej ją. - powiedział Włoch do gościa po mojej prawej.- Jest w moim plecaku.
-Jak tam chcesz Snake. - Jednak zamiast podać mi ją, zaczął obracać ją w dłoniach i mamrotać pod nosem.



Diego

Nie, nie, nie. Nie widziałem wcześniej tej bransoletki. Znaczy nie z tak bliska. Wydaję mi się taka znajoma. Jakbym już kiedyś ją trzymał, jakbym to ja ją kupił. Nagle mnie olśniło. Literki układające się w imię Ludmiła, wygrawerowany w środku numer telefonu.
Nie to nie może być prawda. Nie. Nie teraz! Nie ona. Nie TSS! Cholera. Doskonale pamiętam tę bransoletkę. I osobę, której ją podarowałem. Ale czy to możliwe, że moja siostra siedzi obok mnie? Wygląda inaczej. Kiedy ostatnim razem ją widziałem miała ciemne włosy nie blond. Ale..... Spojrzałem na zdziwioną twarz dziewczyny. To te same oczy. Ale wy nic o tym nie wiecie. Nikt nie wie. Nikt nie zna prawdy o mojej przeszłości.
Nawet chłopaki. Nikt. Chcecie poznać tę historię? Proszę bardzo. Wytłumaczę wam to najlepiej jak potrafię.
Lato. Rok 2009. Dom dziecka. Tak, dom dziecka. Ja i moja siostra.
Nasza matka była narkomanką. Nie umiała poradzić sobie z samą sobą, a co dopiero dwójką dzieci. Ojca nigdy nie poznałem, Lu też nie. Zresztą mieliśmy różnych ojców. Kiedy miałem 2 lata urodziła się Ludmiła,  a potem Matka zaćpała się na śmierć, a my trafiliśmy do domu dziecka. Opiekowałem się nią. Była jedyną bliską mi osobą na tym cholernym świecie. Lata mijały. Pewnego dnia, który okazał się najgorszym dniem mojego życia, do domu dziecka w przyjechało młode małżeństwo. Chcieli adoptować córeczkę. Ludmiła od razu zwróciła ich uwagę. Śliczna, drobna, ale też zaradna. Nie to co ja, łobuz, z którym zawsze są problemy.  Postanowili, że za miesiąc przyjadą po nią. Tylko po nią, mnie nie chcieli. Pamiętam, że Lu płakała. Ci durnie z zarządu powiedzieli, że to ze wzruszenia. Ale ja wiedziałem, że to kłamstwo. Zebrałem wszystkie swoje oszczędności i poszedłem do jubilera zamówić bransoletkę. Chciałem, żeby miała coś, co jej o mnie przypomni, a napis wygrawerowany w środku miał być żartem. W dzień jej wyjazdu, podarowałem jej bransoletkę. Zawsze myślałem, że to dzięki niej się odnajdziemy. I jak się okazuje, miałem stuprocentową rację.


Postanowiłem, jednak na razie nic nie mówić Lu, ani chłopakom. To będzie nasza słodka tajemnica. Nie zdradzicie im, prawda?






Federico

- Halo, ziemia do Snajpera!-wołałem patrząc na Diego wpatrującego się w bransoletkę.
-Co?-natychmiast podał biżuterię Lu.
-Nic, nic.-odparłem szybko.
-Dzięki wam chłopaki, ta bransoletka wiele dla mnie znaczy, dostałam ją od swojego brata,którego nie widziałam już od bardzo dawna.-jęknęła, a z jej oka popłynęła łza, którą natychmiast starła wierzchem dłoni.
-Spoko, jesteśmy terrorystami, ale nie jesteśmy bez serca-rzucił Leon.
-Jesteście terrorystami? Nic wam nie powiem!-zaczęła Ludmiła.
-Tak. Właśnie coś mówisz. Ale spokojnie, do tematu TSS przejdziemy później-powiedziałem.Kocham patrzeć jak ludzie się złoszczą, co ja na to poradzę?
-Nic wam nie powiem-zarzekała się. Jak każdy.
-To zostaniesz zabita-warknąłem.
-Co to za różnica, czy wam coś powiem czy nie? Jeśli nie powiem to będziecie trzymać mnie przy życiu dopóki czegoś nie wygadam, zabijecie mnie po jakimś tygodniu, dwóch tygodniach milczenia, a jak wam powiem od razu, wyciągniecie ze mnie potrzebne wam informacje, a potem zamordujecie, bo już za dużo widziałam-powiedział bezbarwnym tonem. Nie zdradzała żadnych emocji. Nieźle ją wyszkolili.
-Skąd ta pewność?-brnąłem dalej.
-Potrafię myśleć, w przeciwieństwie do was-odezwała się po chwili namysłu.
-Dlaczego w nas wątpisz?-uraziła mnie tymi słowami, ale nie zamierzałem dać tego po sobie poznać.
-Złamaliście trzy podstawowe zasady przeprowadzania misji, w ciągu pięciu minut.
-Jakie to zasady?-wiedziałem, że nie odpowie.
-Tajne
-I tak nam to zdradzisz.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Możemy tak całą noc skarbie-uśmiechnąłem się słodko i puściłem jej oczko. Coraz bardziej mnie intrygowała.




************************************************************************

Hejka Miśki!
I jak wam się podoba misja 4? Zdziwieni?
Next pojawi się za tydzień lub dwa, ale 14 lutego pojawi się Os(walentynkowy).
W misji 4, Diego zdradził wam kawałek swojej przeszłości. Jesteście ciekawi czyje wspomnienia poznacie w 5?
Na koniec chciałabym podziękować wam za 10 obserwatorów i ponad 5000 wyświetleń. Jesteście niesamowici! Dziękuję też za 22 komentarze pod misją 3, to wiele dla mnie znaczy, wasze wsparcie. Dzięki :-***
Czekam na komentarze.
Buziaki :-***
Misia


PS Sorki, że taki króciutki, ale przez cały tydzień nie było mnie w szkole i muszę nadrobić zaległości.