Diego
Co się do cholery dzieje? Gdzie oni są? Co pisze na tej kartce?
- Oni nie żyją!!!!! - krzyknęła Fran przez łzy.
- Co ty pierdolisz? Jak to nie żyją?- to nie mogła być prawda.
- Tak tu piszę!
- Może źle przeczytałaś!
- Diego nie jestem analfabetką!!!!!
- Daj mi to! - wziąłem od niej kartkę - O cholera! Ty masz rację!
- Widzisz!
- Nie to nieprawda!
-Nie gadaj tyle tylko mnie przytul idioto!!!
- Spokojnie. To na pewno głupi żart - przytuliłem ją.
- Nie sądzę.......
- Musimy ich poszukać.
-Czego chcesz szukać? Zwłok?
- Francesca uspokój się ! Nie zwłok, tylko ich. Całych i zdrowych. - mówiłem choć nie bardzo w to wierzyłem.
Federico
Cieszę się, że pogodziłem się z Lu. Nie cieszę się tylko, że stało się to w takich okolicznościach. W końcu siedzimy w jakieś opuszczonej fabryce i zostaliśmy porwani. Nagle do pomieszczenia weszła jakaś kobieta. Miała blond włosy, ostry make-up i eleganckie ubranie.
- Mamo? - zapytała zszokowana Lu. Nie wiedziałem o co chodzi.
- To twoja matka? - zapytałem.
- To ty nas porwałaś?- spytała z przestrachem.
- Tak to ja. Tak to ja was porwałam. - rzekła spokojnie.
- Ale dlaczego? Jestem twoją córką do cholery! - krzyczała.
- Co z tego? - jej głos ociekał jadem.
- Jak to co? - tym razem ja się odezwałem.- kochanie uspokój się. Proszę.
- O. Kochanie? Czyżby nowy kochaś mojej córki?
- Nie zmieniaj tematu. Co chcesz z nami zrobić?
- Jak to co? Zabić! Ale dopiero jutro
- Po co?
- Dla sławy! Wyobraźcie sobie te nagłówki w gazetach! Córka znanej śpiewaczki i jej chłopak zostają zamordowani!
- Znajdą cię!
- Nie liczcie na to. - powiedziała Priscilla i odeszła.
Ludmiła płakała wtulając się we mnie. Ja też nie wiedziałem co zrobić. Jak można być tak złym? Ona powinna się leczyć! Niech idzie do egzorcysty czy coś. Nagle mnie olśniło.
- Lu skarbie.
- Tak?
-Włóż mi rękę do majtek.
- Fede jesteś obrzydliwy! Taki moment, a ty tylko o jednym!
- Nie o to chodzi! Za kogo mnie masz? Po prostu mam związane ręce i nie mogę wyciągnąć komórki!
- Nosisz komórkę w gaciach! To obrzydliwe!I to ja wpisywałam do niej mój numer! Fuj!
- Ludmiła! Ogarnij się! Teraz nie to jest ważne! - widziałem jak się zarumieniła gdy wsadzała rękę pod moje majtki. Zadrżałem gdy dotknęła mojego członka. Ona zaczerwieniła się jeszcze bardziej, jednak po chwili wyciągnęła komórkę.
- Co teraz?- zapytała starając się przybrać jak najspokojniejszy ton głosu.
- Wybierz numer Diego. I wytłumacz mu gdzie jesteśmy.
- Ale ja nie wiem gdzie jesteśmy Fede!
- Powiedz mu o wszystkim. Może poszuka i znajdzie coś w dokumentach twojej ma... Priscilli.
- Dobra.-nacisnęła zieloną słuchawkę i czekał, aż jej brat odbierze.
Ludmiła
- Żyjesz?
- Nie, umarłam i dzwonię z nieba.
- Ludmiła? Gdzie Fede? Co wy do cholery robicie?!
- Fede jest obok. Związany... Zostaliśmy porwani...
- Kto was porwał?
- To... To...-po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Kto?
- Mama...
- Dobra. Uspokój się. Gdzie jesteście?
- W jakieś opuszczonej fabryce.
- Czekaj.. Rodzice kupili jakąś fabrykę na obrzeżach miasta... To tam?
- Nie wiem. Przyjedź i sprawdź!
- Ok. Nie ruszajcie się stamtąd.
- Bardzo śmieszne...
*Godzinę później*
Leżałam na betonowej posadzce wpatrując się w sufit. Nagle do moich uszu dobiegły dziwne odgłosy. To Diego! Szturchnęłam Federico, który też musiał usłyszeć jego głos. Nagle wbiegli przez drzwi razem z policją i... Skutą w kajdanki Priscillą... Szeroko otworzyłam usta ze zdziwienia. Musiałam wyglądać głupio, więc szybko je zamknęłam. Próbowałam coś powiedzieć, ale moje usta i gardło były tak wysuszone, że z trudem poruszałam językiem. Na twarzy Diego widziałam ulgę. Widziałam też, że płakał. I Fran też. Natychmiast porwał mnie w swoje ramiona... Cieszyłam się, że wrócę do domu. Z nimi. To najszczęśliwszy moment mojego życia.
*********************************************************************************
Przepraszam, że tak długo czekaliście na takie beznadziejne coś.
Obiecuję, że następny będzie dłuższy.
Planuję też niedługo zakończyć to opowiadanie i rozpocząć nowe.
Ale to dopiero za kilka rozdziałów.
Proszę o komentarze.
Dziękuję też, że pod ostatnim rozdziałem pojawiło się, aż tyle komentarzy.
To do następnego.
Buziaki.
Misia.